13 stycznia 2017

Wywiad z Mayako


Cześć i czołem! Mamy piątek, za oknem zima, więc dziś przybywam do Was, drodzy czytelnicy, z nowym, właściwie moim pierwszym wywiadem. Ze mną w wirtualnym studio charyzmatyczna Mayako - autorką bloga pod tytułem Zamknięte Dusze.


Yakiimo: Mayako, to mój pierwszy wywiad, jaki przeprowadzam. Osobiście bardzo się stresuję, ale zastanawiam się, jak twoje samopoczucie? Pełen luz, ekscytacja, napięcie?


Mayako: Troszkę mnie już znasz, więc pewnie zdajesz sobie sprawę, że podchodzę do tego w pełni wyluzowana! I tak, to prawda, jestem całkiem podekscytowana. ;)


Y: Cieszę się, liczę na bardzo przyjemną rozmowę z tobą. Studiujesz, prowadzisz blogi, robisz szablony, ale czym oprócz tego zajmuje się, bądź interesuje, osoba ukryta pod pseudonimem Mayako?


M: Przede wszystkim lenistwem. To jest nieodłączny proces mojego życia i wcale w tym momencie nie żartuję! Kiedy tylko mam okazję, sypiam do godziny siedemnastej. Poza tym, wydaje mi się, że nie ma we mnie nic nadzwyczajnego. Lubię pograć w Leauge of Legends czy Minecrafta, czasem poleniuchuję w łóżku i poczytam książki, szperam za nową muzyką, wychodzę do znajomych czy chłopaka. Jedyną rzeczą, jaka zmieniła się w tej mojej "codzienności" to to, że zaczynam coraz więcej myśleć o przyszłości. Rozglądam się od dłuższego czasu za mieszkaniem i sensowną pracą oraz dumam nad magisterką. Nic więcej, taka sobie Mayako. Dwadzieścia dwa lata na karku zobowiązuje, choć mentalnie czasem jestem dużo niżej w klasyfikacji wiekowej. :D


Y: Hah, zdążyłam zauważyć, że masz przebłyski dużo młodszej osoby. xD Jako, że obecnie zaczęłam kolejny etap edukacji... Jak wspominasz czas spędzony w liceum? Chciałabyś do niego kiedyś wrócić czy raczej wolisz wymazać ten okres ze swojego życia?


M: Raczej jestem typem człowieka, który nie chciałby wymazywać ze swojej przeszłości niczego, bez względu na to, czy to dobre wspomnienia czy złe. Uważam, że wszystko nas w jakiś sposób doświadcza i sprawia, że jesteśmy tym kim jesteśmy. Liceum wspominam całkiem dobrze, szczerze mówiąc. Oczywiście były tam wzloty i upadki, przeżywałam swoje pierwsze, poważne zakochania, związki, zawody i doznawałam uczucia strachu czy niebezpieczeństwa (#rebel_mayako). Mam wrażenie, że szkoła średnia była takim okresem, który pozwolił mi przewartościować wiele w swoim życiu i nie żałuję niczego. Jednak powrót mi się nie marzy. Nie ma tam już tych samych ludzi, nauczycieli, atmosfery. To co było tam za moich czasów po prostu się już ulotniło.


Y: To zależy na kogo trafisz, chodzi mi o klasę i nauczycieli. Zawsze było i chyba będzie tak, że niektórych zapamiętamy, a niektórzy mimo wszystko nie będą tego warci. Przechodząc do wywiadu: ze strony blogosfery doświadczyłaś wiele nieprzyjemności w postaci anonimowych hejterów czy też licznych plagiatów. Jak reagujesz na tego typu zachowania? Znalazłaś swój własny złoty środek czy wciąż go szukasz?


M: TO ZABAWNE. Bo wczoraj błądząc po fanpage'u Mayako na facebooku odnalazłam właśnie stare screeny z tych afer i je usunęłam. Jeśli chodzi o hejt dotyczący mojej pracy, nigdy nie miałam okazji się nim przejąć, bo nigdy nie miał on sensownych podstaw. Za każdym razem były to akty zemsty za udowodnienie komuś tego, że zrobił coś źle. Ogólnie, gdy spotkało mnie to pierwszy raz, to nie ukrywam, że wpadłam w swego rodzaju furię. Choć bardziej niż złość, odczuwałam zwykły żal. To nie jest miłe, choć wiele osób dla pocieszenia powie ci: słuchaj, zrobiła to, bo ci zazdrości! To wcale tak nie działa. Jedni zrobią to dlatego, że nie myślą, inni, by zrobić ci na złość, a jeszcze inni, by po prostu ugrać coś twoim kosztem lub zwyczajnie cię sprowokować. Temat powtórzył się jednak kilka razy i za trzecim chyba odpuściłam, rozumiejąc, że ktoś ewidentnie ma problem ze sobą, nie ze mną. Szukałam więc jakiegoś źródła kontaktu, by to wyjaśnić. Nie ukrywam, że początkowo byłam całkiem agresywna, ale z czasem zaczęłam podchodzić do tego inaczej. Ale byli tacy, którzy po skopiowaniu moich wpisów, wmawiali mi, że pierwszy raz widzą mojego bloga na oczy, choć toćka w toćkę wszystko było zerżnięte. Dawałam znać na fanpage'u i blogu, że osoba z danego bloga kopiuje moje treści i pragnę tylko zaznaczyć, że to ja jestem oryginalnym autorem, nikt inny. Jestem osobą całkiem charakterystyczną, więc ludzie są w stanie odróżnić mnie i jakąś personę, która próbuje zagrać nieczysto. Za każdym razem szły za mną rzesze ludzi, którzy byli w stanie udowodnić takiej osobie, że to, co robi jest po prostu nie tyle co złe, a żałosne. I nie chodziło o to, że oni mnie czytali/lubili/szanowali. Po prostu wszyscy tego nie znoszą, a zawsze znajdzie się taka osoba, która będzie próbowała nas zdenerwować. Także moim złotym środkiem stało się jedynie to, by nie wdawać się z taką osobą w żadną polemikę, tylko dać jej znać, że JA WIDZĘ. Czasem sama ta świadomość jest dla nich tragiczniejsza niż jakakolwiek rozmowa.


Y: Nieźle się rozpisałaś, ale fajnie się to czyta. Zdążyłam obejrzeć kilka filmików Red Lipstic Monster na Youtube. Może teraz przejdę do znacznie przyjemniejszego pytania. Otóż cała strefa blogów ma to do siebie, że na każdym kroku można spotkać naprawdę fantastyczne osobowości. Sama z resztą wiesz najlepiej, o czym mówię. Co w takim razie cenisz sobie w takich znajomościach na odległość?


M: Są magiczne. Są naprawdę, cholernie magiczne. Z jednej strony masz gdzieś tam na dnie głowy taką świadomość, że to obcy ludzie, że nie masz pojęcia jacy są, jak zachowują się w samotności, a jak przy ludziach, na co lubią zwracać uwagę. Poznajesz ich tak krok po kroczku, przesiąkasz nimi, a w nich wsiąkasz. Wyobrażasz sobie to, jakie mają odruchy, jakie tiki; próbujesz naszkicować sobie w głowie obraz ich ekscytacji czy smutku. Oczywiście wszystko to następuje dopiero wtedy, kiedy ta osoba cię jakoś zainteresuje! Wydaje mi się, że takie znajomości ćwiczą naszą wolę walki o kogoś, kto jest daleko. Nauczają tego, jak znieść tę odległość, jak pielęgnować tę relację, no wiesz o co mi chodzi. A najwspanialszy moment następuje podczas pierwszego spotkania, kiedy możesz w końcu na żywo przeanalizować taką osobę, porównać jej prawdziwość z twoimi wyobrażeniami i móc dopełnić tę znajomość. I jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz, a może nawet zjawisko. Większość z nas ma taką śmieszną tendencję do tego, że łatwiej nam jest wygadać się komuś, kto jest daleko. Unikamy wtedy nieprzychylnych spojrzeń czy całkowicie rozczulających uśmiechów, które nie zawsze pomagają. Ta odległość buduje w nas takie bardziej racjonalne spojrzenie na problemy drugiej osoby i pozwala rzeczywiście jakoś pomóc, a nie jedynie stłumić w nas nieprzyjemne uczucia. Całkiem niedawno dostałam cudownego sms-a od mojej przyjaciółki, która tylko uświadomiła mnie w tych przekonaniach. „Tyle ile mi pomogłaś w czasie, kiedy naprawdę czułam się parszywie to nikt mi nie pomógł. Pewnie często nawet nieświadomie. Dobrze jest Cię mieć, nawet gdzieś tam daleko”. Bardzo mnie to podbudowało, bo zdałam sobie sprawę z tego, że choć rzeczywiście jestem gdzieś tam daleko, to wciąż mogę pomóc i to sprawia, że te "znajomości" są tak samo prawdziwe jak te, zawarte z kimś, mieszkającym kilka ulic dalej. Oczywiście, wszystko to jest wspaniałe, póki się nie okaże, że ktoś zbuduje twoje zaufanie i wzbudzi sympatię, a po jakimś czasie przyzna nagle, że jest kimś zupełnie innym. To boli. I tego nie życzę nikomu.


Y: Zgadzam się z tobą. Sama mam takie osoby, gdzie prawdopodobieństwo częstych spotkań wynosi równiutkie zero, ale zawsze czuję, że gdzieś tam jest sobie taka mała istotka, do której zawsze mogę się zwrócić o pomoc. Skąd narodził się w tobie pomysł na publikowanie swoich prac? Jak naprawdę zaczęła się twoja przygoda z pisaniem w blogosferze?


M: Bałam się tego pytania, zaczynającego się od „jak naprawdę...” xD Tak naprawdę, to pragnę w tym momencie zupełnie ominąć okres gimnazjum, gdzie publikowałam bloga o KibaSaku, pod zakazanym pseudonimem. Pisałam tak zwaną "traffką", a każda linijka była innego koloru. Także, zapomnijmy o tym. :D Na przełomie 2013/2014 zaczęło się od tego, że ponownie sięgnęłam do wszystkim znanego „Naruto” i podczas oglądania przypomniałam sobie o tej porażce z przeszłości. Poszperałam trochę po blogach i bum. Chcę znowu pisać. Tak powstało Save me..., a dalej to już się samo jakoś potoczyło. ^^


Y: Liczyłam, że opowiesz coś o KibaSaku, ale jak widzę nie dałaś się podejść. No cóż, game over, Yakiimo. xD Miałaś w swoim życiu pewne "załamania" odnośnie pisania? Czy kiedykolwiek chciałaś zrezygnować z bycia autorką?


M: Nie. Ani razu. Stało się to takim nieodłącznym elementem mnie. Gdy piszę, mogę odetchnąć i jakoś się oczyścić. Mam bardzo wybujałą wyobraźnię, która potrafi mnie albo uskrzydlić, albo załamać, więc muszę się tego jakoś pozbywać. Były chwile załamania i przerywania pisania, ale nie wynikały one z braku weny czy ochoty, a przez jakieś osobiste wydarzenia, które na jakiś czas nie pozwalały mi usiąść nad tekstem i po prostu się nad nim skupić.


Y: Zważywszy na to, jak często publikujesz, podejrzewałam, że padnie taka odpowiedź. Zamknięte Dusze to twój trzeci blog poświęcony jednemu opowiadaniu. Jak długo rozwijał się pomysł na jego stworzenie?


M: To był całkiem długi proces! Chyba w połowie pisania 28 weeks later zaczęłam myśleć coś na ten temat, co daje nam ze 3 miesiące. Najlepsze w tym wszystkim było to, że cały ten blog powstał tylko dlatego, że to jego zakończenie pojawiło się w mojej głowie jako pierwsze. Wszystko co wymyślałam dalej, było owocem tego, czego dowiedzieć mieliście się na końcu. A stało się pewnej jednej nocy, kiedy po wybudzeniu z dziwnego snu, przed moimi oczyma ukazała się stłamszona przez życie Mikasa i Kakashi, wyciągający w jej kierunku rękę.


Y: Poruszałaś na tym blogu bardzo ciężką, miejscami skomplikowaną tematykę. Nie bałaś się, że w pewnym momencie nie podołasz?


M: Bałam się. Właściwie za każdym razem, kiedy otwierałam plik, kiedy dopisywałam scenę albo czytałam cały rozdział przed publikacją, zastanawiałam się, czy gdzieś przypadkiem nie brakuje czegoś istotnego. Mimo wszystko, jakoś bardzo zżyłam się z każdym z bohaterów, czułam się wręcz utożsamiona. Kurde... właściwie, prawda jest taka, że wlałam w każdego z nich trochę siebie, więc nie mogłoby być inaczej. I to właśnie sprawiało, że choć zakończyłam tego bloga z pełną świadomością o zawaleniu na kilku płaszczyznach, to jest on dla mnie naprawdę ważny.


Y: A propos zawalenia, co z wątkiem Akatsuki? Jako czytelniczka czuję pewien niedosyt. Nie masz do siebie żalu, że go nie rozbudowałaś, czy przeciwnie, cieszy cię ta tajemniczość, którą okryłaś całą organizację, i która utrzymywała się od początku do końca?


M: Osobiście mam wrażenie, że rozegrałam to tak, jak właśnie chciałam. Nie wiem czy dobrze, czy też źle. Cały ambaras polegał na tym, że Akatsuki po śmierci Hidana zamieniło się w mrowisko, w które wetknięto kij. Bohaterowie wymianili szczątkowe informacje o tym, że członkowie organizacji są powoli wyłapywani przez policję, a szczególny pościg skupiał się na Sakurze. To miało czytelnika uświadomić w tym, że skoro Akatsuki rozsypało się po kątach kraju, to znaczy, że nie zostało do reszty zduszone i gdzieś wciąż mogło czekać na odpowiedni moment, który znalazła właśnie Haruno. Od początku zakładałam, że Zamknięte zakończą się w taki nie do końca wyjaśniony sposób. Pragnęłam, by przez długi czas zastanawiali się, co właściwie mogło stać się dalej - zarówno z protagonistami i antagonistami. No, ale obie wiemy, że jestem jeszcze jedynie amatorką, więc to co mam w głowie, może nie do końca zostać przekazane czytelnikowi, choćbym nie wiem jak bardzo się starała.


Y: Raczej w stu procentach nie zgodzę się z tym, że jesteś amatorką. xD Jestem w stanie zrozumieć dlaczego wybrałaś bohaterów „Naruto”. W końcu bazuje na nich większa część blogów. Natomiast ciekawi mnie fakt, czemu postawiłaś akurat na Leviego i Mikasę, a także inne postaci z „Shingeki no Kyojin”?


M: A no widzisz, też na początku byłam ciekawa. :D Przede wszystkim Levi jest jedną z moich ulubionych postaci, jeżeli chodzi o wszelkiego rodzaju m&a, tak samo jak Mikasa pośród damskich przedstawicielek. Od długiego czasu chciałam napisać coś o tej dwójce, ale jakoś nie byłam przekonana do fan ficka w świecie tytanów. No więc dumałam, analizowałam, planowałam i w końcu przyszedł ten moment pomysłu na bloga i to, że Mikasa stanęła u boku Kakashiego; wydawali mi się strasznie do siebie podobni. Potem zaczęłam się zastanawiać nad tym, co ja w ogóle robię. Ale w tytanach nie mogłam odnaleźć męskiego ideału, a w „Naruto” właściwie żadna z dziewcząt nie pasowała mi do roli głównej bohaterki, więc moje wyobrażenie się ziściło. A Levi odpowiadał mi idealnie do stworzenia tej dziwnej relacji brat - siostra, do której Eren nie pasowałby za nic, więc stał się biedną ofiarą, która również była filarem Zamkniętych.


Y: Nie obawiałaś się, że Mikasa będzie miejscami irytująca? Ta kobieta sporo przeszła, więc wydawać by się mogło, że kolejne tragiczne wydarzenia tylko ją załamią. Ona zaś za każdym razem wstawała i robiła, co trzeba, co uważała za słuszne. Tylko w imię czego tak naprawdę?


M: Ona była irytująca. Mikasa została przeze mnie totalnie zepsuta. Potrzebowałam dziewczyny z charakterem. Kogoś, kto nie bał się postawić, ale jednocześnie był cienki jak wykałaczka, łatwy do złamania. Ja jednak w pewnym momencie, nieco nieświadomie, zatarłam pewne granice i zrobiłam z mojej drogiej Ackerman dziwną papkę. Była zlepkiem zachowań, które w pewnym momencie przestały ze sobą współgrać. I choć niektórym nie rzucało się to w oczy, ja zaczęłam to dostrzegać. Próbowałam ją ratować, ale nie zawsze mi wychodziło, więc w momentach, kiedy mogła nastąpić kulminacja jej dziwności, pojawiał się Kiba, który miał to nieco przesłonić swoim seksapilem, oddaniem i innymi rzeczami, za które go pokochałam.  Skąd w ogóle taka Mikasa się wzięła? Nie chciałam zrobić z niej tak zwanej Mary Sue (mam nadzieję, że wszyscy wiedzą co ten termin oznacza) i próbując ją trzymać tak po środku, nieco jednak szala tej wagi postaci “stonowanej" przeważyła na korzyść postaci “zagubionej”. I cóż, została taka Ackerman, która tak jak mówisz, upadała, wstawała i walczyła dalej. W imię odcięcia się od chorej przeszłości, co nie przyszło jej łatwo do samego końca, przez kolejne przeciwności losu: Atakstuki, Inuzukę, Leviego czy samego Erena.


Y: Natomiast Levi to twardy, nieobliczalny facet. Czy ma swoją bardziej uczuciową stronę? Dlaczego wciąż ryzykuje, szuka adrenaliny, pakuje się w kłopoty, jednocześnie usilnie, wręcz maniakalnie, starając się ochronić swoją siostrę?


M: Bo jest chory na głowę. I nie żartuję w tym momencie. W trakcie całej historii pojawia się w końcu ta chwila, kiedy Mikasa po kolejnym spotkaniu ze Strzygą, w końcu opowiada paczce, co tak naprawdę ją prześladuje. W jej monologu pojawia się zalążek o relacjach, jakie dotyczyły jej i Leviego. Nie znosił jej, była dla niego uciążliwym dzieckiem, które po prostu go irytowało. Gdy został pozostawiony w roli jej jedynego opiekuna, osoby, która musiała wyciągnąć ją z tego piekła, nieco poprzestawiało mu się w głowie. W końcu nie codziennie widzi się swoich rodziców martwych lub dogląda się widoków, na które została skazana Mikasa. Levi musiał stać się ojcem; wspierał ją, starał się oddzielić ich życie od przeszłości grubą kreską, przez co pojawiła się w nim niewyobrażalna nadwrażliwość wobec siostry. Wszędzie doszukiwał się grożących jej niebezpieczeństw, jakichś dziwnych spisków. W Newcastle nie było jeszcze tak źle, bo znajdowała się pod czujnym okiem wujostwa, ale kiedy wyjechała do Londynu, jakaś dziwna zapadka w głowie starszego brata przeskoczyła w nieodpowiednie miejsce i sprawiła, że oszalał na punkcie młodszej siostry i jej bezpieczeństwa. Popadł w lekką obsesję.


Y: Nie spodziewałam się tak otwartej odpowiedzi. Nie tylko prawdziwa ty, ale także literacka Mayako Okanao ma słabość do Rivailla. Jak rozwijał się ich romans? Kto go zapoczątkował?


M: To śmieszne, ale jak tak sobie planowałam, to miało paść właśnie na drogiego Ackermana. Z biegiem czasu, kiedy popatrzyłam na tę historię jeszcze raz, okazało się, że motorkiem dla tej relacji był Jean. To jego agresja i nienormalność doprowadziły do tego, że ta dwójka zaczęła mieć ze sobą coś
wspólnego, a nie tylko fakt, że Mikasa miała brata i przyjaciółkę. Dla Leviego Mayako była po prostu "dziewczyną w jego typie", kiedy pierwszy raz zobaczył ją pod uczelnią, biegnącą na autobus. Dopiero potem zaczęli się do siebie przekonywać, chyba powoli zdając sobie sprawę z tego, że należeli do tego samego, zakichanego, nieczystego i niebezpiecznego świata.


Y: Czy gdybyś miała okazję wcielić się w swoją literacką Mayako chętnie byś to zrobiła czy jednak miałabyś pewne obiekcje, co do znalezienia się na jej miejscu, w takim środowisku, w jakim się przypadkiem znalazła?


M: Nie mam właściwie takiej potrzeby. Ta bohaterka została stworzona z jakiejś części mnie; na wzór wielu wydarzeń i konsekwencji z nimi związanych. Odzwierciedla to, o czym nie lubię mówić na co dzień. Stała się takim naczyniem, do którego przelałam negatywne emocje, odczucia.


Y: Każdy z bohaterów przeżył coś niebywałego. Naruto miał problem z alkoholem, Hinata była molestowana... A jak to jest z charakterystyczną trójką: Mayako, Ichirei, Kejża?


M: To też miało właściwie spore odzwierciedlenie w rzeczywistości. Te realne Ichirei i Kejża bardzo pomogły mi w trudnych chwilach, czasem głaskając mnie po głowie, a czasem brutalnie stawiając na nogi. W Zamkniętych to Mayako musiała robić za ofiarę; wczesne opuszczenie rodzinnego domu, przez ciężką sytuację, niemożność ucieczki przed prześladującym ją Jeanem. Jej przyjaciółki za to starały się stawiać mur pomiędzy nią, a złem, czego dziewczyna czasem nie była w stanie przyswoić.
Nie ukrywam jednak, że początkowo ta trójka miała być jedynie sposobem na rozluźnienie atmosfery w tym opowiadaniu. Prywatne życie i bieg czasu zmieniły jednak nieco pogląd na to damskie trio, więc do końca były zaangażowane w sprawę.


Y: Samuel to twoja autorska postać. Skąd czerpałaś inspirację na jego wykreowanie?


M: Cieszę się, że o niego pytasz, naprawdę! Sam, Samuel, Sammy - jak kto woli - nie pojawił się w Zamkniętych przypadkowo. Potrzebowałam tam jednej osoby, która nie miała ochoty na narażanie swojego życia i uważała, że racjonalne myślenie pozwoli im na to, by przeżyć całą tę dziwną sytuację. Pojawił się więc on: z pozoru spokojny chłopak, który pod maską stereotypowego okularnika, krył potencjał na wojownika godnego Leviego, Kiby czy też Kakashiego. Ale niejednokrotnie sam stwierdził, że nie kręci go narażanie własnego tyłka bez konkretnych powodów. Unikał zamieszek, nie lubił bójek na ulicy, trenował dla siebie. Wolał złapać Mikasę za łapę i zaciągnąć w cień, niż niepotrzebnie bawić się w chojraka. Mimo to, wiedziałam, że raz będzie musiał pokazać się z tej "bojowej" strony, dlatego to właśnie jego wybrałam do uratowania Mikasy przed głodnym zemsty Jeanem.
Sammy to postać, która również zapisała się w moim serduszku i bez ogródek powiem Ci, że kiedy powstanie moje autorskie opowiadanie, Samuel Neil będzie jedną z postaci wiodących.


Y: Miło to słyszeć, bo naprawdę był jedną z wyróżniających się postaci. Cichy, a jednak bardzo niebezpieczny. Przejdźmy do części okrytej nutką miłości. Niejednokrotnie napomknęłaś, że miałaś dylemat między Kibą a Kakashim. Co ostatecznie sprawiło, że to właśnie Inuzuka został chłopakiem Mikasy? W końcu pewnych momentach wydawać by się mogło, iż skłania się ku romansowi z Hatake.


M: Początkowo sytuacja, jaką mieli okazję poznać czytelnicy, miała być właściwie taka sama, jednakże Kiba miał być Kakashim, a Kakashi Kibą. Miało się zacząć, tak jak się zaczęło; to właśnie Inuzuka miał ją porwać z korytarza po potyczce z Haruno i to właśnie on pierwszy miał ją pocałować, jednak ona z czasem miała zacząć durzyć się w Kakashim. I tu pojawiło się coś strasznego. Mianowicie niedotrzymanie słowa autora wobec samego siebie. Choć przed rozpoczęciem tego bloga w głowie miałam jedynie Kakashiego i Mikasę, to pisanie o Kibie sprawiało mi zbyt wiele przyjemności. Jego charakter zaczął mi coraz bardziej pasować do takiego zawadiaki, kapitana drużyny koszykówki i kogoś, kto bez nadzwyczajnie inwazyjnego działania, był w stanie stworzyć te wszystkie intymne chwile między nim i Ackerman. Kakashi natomiast dużo lepiej wpasował się w statycznego syna policjanta i dojrzałego przyjaciela jej brata, który był w stanie złapać wszystkich za kark i ustawić do pionu, przy okazji niechętnie opowiadając o sobie i swojej przeszłości oraz o tym, że czasem też pokazywał swoje inne twarze: agresywną, uczuciową i obłąkaną. Dlatego też Mikasa nie tyle co miała dylemat, ale w jakiś sposób czuła się usidlona przez Hatake. Wciąż kojarzyła dziwne, zamglone fakty i to, że w pewnym stopniu był związany z jej przeszłością. W Kibie się zauroczyła, a raczej zwyczajnie zakochała i wiedziała, że była przy nim szczęśliwa, że ją fascynował, a on zaczął ją uczyć tego, co już dawno powinna znać. Niestety wiemy, że została brutalnie pozbawiona możliwości życia tak, jak jej rówieśnicy. Kakashi natomiast bardzo zainteresował ją na tej psychicznej płaszczyźnie, bo naprawdę nie mogła określić go mianem zwykłego chłopaka. Reasumując, wydaje mi się, że wpływ na zmianę tej decyzji miały odmienne charaktery chłopaków, także ich wygląd zewnętrzny, a przede wszystkim osobiste nastawienie do obu tych postaci.


Y: W takim razie, co pomagało ci wykreować tak pociągającego i zarazem intrygującego Kibę?


M: Moja wybujała wyobraźnia, serio. Nie jestem typem dziewczyny, która ponad wszystko ceni sobie bad boyów, ale mieszanka zamieszczona w Kibie to coś, co naprawdę lubię. Postanowiłam więc wykreować go na kogoś takiego. Kogoś, komu uda się nauczyć zamkniętą w sobie dziewczynę życia, a to naprawdę ciężkie zadanie. Zrzuciłam mu to na barki, bo go lubię i cenię. Wiedziałam, że nie znajdę do tego bardziej odpowiedniego człowieka. #TeamInuzuka


Y: Rzeczywiście Inuzuka miał predyspozycje do bycia typowym łobuzem. xD Ale miał w sobie wiele dobroci i chęci życia. To się ceni. Zapewne wielu czytelników zastanawiało się, co działo się z nim, kiedy zniknął, zostawiając Mikasę zupełnie samą w tym całym, okropnym syfie, który z dnia na dzień tylko się pogarszał. Nie korciło cię, by wcześniej wpleść jego powrót? I powiedz mi, dlaczego postawiłaś na takie, a nie inne okoliczności?


M: Korciło. Opisywanie ich razem było dla mnie czymś... ach, mogę rzec, iż enigmatycznym! Jednak chciałam być konsekwentna. Kiba też wiele przeszedł. Ciężko było mu pogodzić się z samobójczą śmiercią siostry, do tego przez długi czas czuł się za to winny, powtarzając jak mantrę, że mógł ją uratować. Widząc, że Levi jako brat, całkiem brutalnie obchodzi się z Mikasą (a przy okazji nie mając jeszcze pojęcia, co wydarzyło się w przeszłości rodzeństwa Ackerman) i dowiadując się o tym, co zaszło po koncercie, wpadł w szał. Nie mógł znieść tego, że on nie był w stanie uratować Hany, a Levi bywał bliski dokonania na Mikasie eksterminacji. Dlatego też nawiedził starszego Ackermana i go poturbował; zrobił to pod wpływem nerwów, nadopiekuńczości i motorka, w formie tragicznych wspomnień ze swojej całkiem nieodległej przeszłości. Mikasa wiedziała, dlaczego jej brat był taki a nie inny, dlatego mimo wszystko chciała to przerwać, a Inuzuka nie mając o niczym pojęcia, poczuł się dodatkowo dotknięty. Dlatego zniknął, zaszył się gdzieś i razem z bandą Uchihów eliminował co trzeba. Gdy dowiedział się jednak, co przytrafiło się Mikasie, a Hinata i Naruto dali mu znać o tym, że wściekły Levi prawdopodobnie będzie chciał dokonać mordu, pognał do Londynu, by ją stamtąd wyrwać. On nie chciał w żaden sposób dołożyć jej przykrości. Chciał poukładać sobie w głowie, by właśnie więcej razy tego nie zrobić. Nie był jednak na tyle kumaty, by domyślić się, że jego nieobecność w jej życiu sprawi, że dziewczyna pęknie. A właśnie o to mi chodziło. By jego brakiem stworzyć sytuację kryzysową, moment, kiedy Mikasa znowu nieco się stoczy, przerażona tym, że zabrano jej człowieka, stanowiącego jej silną podporę. Stało się to dla niej ciosem, popychającym do innych, pochopnych decyzji.


Y: „Nie był na tyle kumaty...” hah, chyba większość facetów ma z tym spory problem, ale liczy się to, że oboje, mimo dość niejasnego końca, doszli do porozumienia. Strzyga była jedną z tajemniczych postaci. Pojawiała się, siała sporo zamętu i znikała, ale kim tak naprawdę była? Dlaczego objawiała się Mikasie, a nie Leviemu, który w gruncie rzeczy przeszedł tyle samo?


M: Mikasa dostała tej nieszczęsnej nocy dwukrotnie w twarz. Była malutka i niezdolna do czegokolwiek, miotała się po domu z rąk rodziców do rąk oprawców. Levi zakodował sobie w głowie, że musiał ją uratować, ale żeby to zrobić, priorytetem stała się eliminacja. Nie miał szansy, tak jak siostra, stanąć naprzeciw swojej matki i zobaczyć tego, jak wyrządza się jej najgorszą możliwą dla kobiety krzywdę. Mikasa przez wiele lat nie miała szansy dostrzec twarzy Strzygi i była święcie przekonana, że to "coś" to wizualizacja upodlonego oblicza jej mamy. Obwiniała się o to, że nie była w stanie zareagować, widząc, jak ją krzywdzą i wmówiła sobie, że matka nie chce jej tego darować. Kiedy poznała w Londynie tych wszystkich ludzi i powoli zaczęła się przed nimi otwierać, zyskując w życiu jakichś sojuszników, w końcu otrzymała szansę na to, by poznać prawdziwą twarz Strzygi. Była to ona sama - Mikasa w wydaniu czegoś okropnego, przerażającego. Mieszanka nienawiści do samej siebie, żalu spowodowanego niemocą i całą tą sytuacją z przeszłości. Mix strachu, bólu i dziwnej samotności, której przyszywana rodzina nie była w stanie wyeliminować. Dlatego też jedynie młoda Ackerman była w stanie to dostrzec i się temu podporządkować. W końcu jednak znalazła siłę do walki, oczyściła swój umysł i zmieniła wizerunek Strzygi, unaoczniając przed sobą własną zmianę.


Y: Dlaczego w roli czarnego charakteru obsadziłaś Sakurę? Po tym, co czytałam na Save me czy 28 weeks later było to dla mnie niemałym szokiem.


M: Dla mnie też, haha. :D Początkowo Sakura w ogóle nie miała posiadać prawa bytu w tym opowiadaniu. Jednak jej różowe włosy i to, że jest fizycznie silną postacią, przełożyło się na moją decyzję. Haruno jest charakterystyczna, miała twardy charakter i osobiście zawsze chciałam ją zobaczyć w tym złym wydaniu. Miałam szansę czytać o niej, jako o osobie uzależnionej od alkoholu czy narkotyków lub wcielającej się w postać znanej w szkole laski, która gnębiła innych. Ja chciałam innego rodzaju zła... więc sobie taki sprawiłam.


Y: Pomysłowe, aż zaraz zacznę się ciebie bać. xD Czy z perspektywy obserwatora da się jakoś usprawiedliwić jej działania czy też Sakura zasługuje na pełne potępienie?


M: Ja, jako autor, który lubi się wcielać w obserwatora we własnych tekstach, doszłam do wniosku, że pewnego rodzaju usprawiedliwienie mogło się pojawić. Jej własni rodzice oddali ją w ręce złych ludzi, kiedy ona tak naprawdę nie była niczemu winna. Stała się towarem, który uratował ich na jakiś czas przed długami. Oprawcy robili z nią co chcieli, a kiedy przyszedł ten moment ratunku, mimo wszystko nie pojawił się nikt dobry. Źli ludzie odbili ją od innych złych ludzi. Ona poruszona do żywego
decyzją rodzicieli, zaczęła przesiąkać nienawiścią i zło, które już jakiś czas kiełkowało w jej sercu, zakorzeniło się na dobre. Oszalała. Sam Madara stwierdził, że było z nią już coś nie tak, a Hidan dołożył do tego swoje cegiełki. Tego można było uniknąć. Jednak rodzice sami wydali na nią osąd i stworzyli potwora. Sakura nie chciała pomocy; to co zamieszkało w jej sercu i zakaziło duszę, stało się czymś, co na swój sposób pokochała.


Y: Zamierzasz napisać jakieś jednopartówki dotyczące ZD, może o samej Sakurze, bo jej wątek niezmiernie mnie ciekawi, czy definitywnie zakończyłaś wszystko, co wiąże się z tym blogiem?


M: Chyba nie mogę powiedzieć, że to definitywny koniec, skoro takie myśli błąkają się po mojej głowie. Wiem, że jeszcze coś powiązanego powstanie, bo mam na to wielką ochotę. Ale ja zawsze mam zbyt wiele pomysłów, więc muszę je najpierw uporządkować. ;)


Y: Wydaje mi się, że wyczerpałam swój limit pytań do ciebie. Wiem już wszystko, co wiedzieć chciałam, dlatego na koniec: chciałabyś coś od siebie dodać, a to odnośnie wywiadu, a to Zamkniętych?


M: Jeżeli chodzi o Zamknięte Dusze - tu chyba powiedziałam wszystko, o czym powiedzieć chciałam. Wiem, że to historia, do której wrócę nie raz, mimo tego, że znam ją na wylot. Sentyment jednak pozostanie, bo to właśnie dzięki ZD podszlifowałam swoje umiejętności i poznałam wielu wspaniałych ludzi. Odnośnie wywiadu? Pewnie, że mam coś do powiedzenia! Jestem ci strasznie wdzięczna, że dałaś mi możliwość wypowiedzenia się na temat tej historii. W końcu mam wrażenie, że ją dopełniłam. :) Z wielką radością będę polecać cię osobom chętnym do wywiadów. Zadajesz ciekawe pytania, zmuszające autora do analizy własnego dzieła i samego siebie; to się ceni! Jestem bardzo zadowolona i dziękuję za tę ciekawą rozmowę! Życzę sukcesów na nowym stanowisku. :D


Y: Dziękuję za te miłe słowa, nie spodziewałam się. Tobie również dziękuję za wspaniałą rozmowę, nie czułam żadnego spięcia ani dystansu, który uniemożliwia przeprowadzenie miłego wywiadu. ;)




15 komentarzy:

  1. CHARYZMATYCZNA MAYAKO, JUŻ MOGŁAŚ SOBIE DAROWAĆ TĘ USZCZYPLIWOŚĆ. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałaś, żebym wspomniała o tym, ile czasu spędziłam gapiąc się na napis "Mayako pisze..."?

      Usuń
    2. Poczekaj, aż przyjdą gorsi i będzie "Majka... byłaś najlepsza..." xDDDDDD

      Usuń
    3. Nigdy tak nie będzie. :)
      NIGDY.

      Usuń
  2. Dopiero jutro przeczytam, bo dzisiaj padam na mordke. T_T

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie najlepiej przeprowadzony wywiad na tym blogu! Yakiimo, jestem pod wrażeniem! Zadałaś ciekawe pytania, które pozwoliły mi znów zatopić się w historii i na nowo ją przeanalizować, natomiast odpowiedzi Mayki dały mi wiele do myślenia i dzięki temu lepiej rozumiem teraz historię. Świetna robota! Chyba w końcu mogę zacząć myśleć nad zgłoszeniem się tu, bo znalazłam dziewczynę, która może przeprowadzić fajny, ciekawy wywiad :)

    No i Mayson... Kurde, teraz dopiero widzę jak lekceważąco podchodzę do pisania. Twoje postacie są takie przyślane i prawdziwe.. Chyba muszę przeanalizować i zmienić swój proces twórczy. Mayako mym nowym blogowym miszczem XDD

    Pozdrawiam, buziaki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chustii <3 cholernie dziękuję za te ciepłe słowa (zaczynam się bać, że szefowa Kaori zaraz mnie wykopie za konkurencję xDDD), ależ śmiało zgłaszaj się, póki co moja kolejka jest otwarta! xD Urosło mi ego dzięki tobie, a raczej przez ciebie. xD
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
      Pozdrawiam,
      Yakii

      Usuń
    2. Widzisz? Mówiłam, że Cię ludzie docenią. :D

      Usuń
    3. Zgłoszę się, ale najpierw reaktywuję swoje blogi, bo wstyd tak się zgłaszać, jak od roku nic w mangowej tematyce nie publikowałam... Wstydź się Chustii, wstydź! Naprawdę muszę wziąć się w garść :p
      (A ty możesz powoli przygotowywać się do wywiadu!)

      I masz prawo być z siebie zadowoloną, Yakiimo :D

      Usuń
    4. Wiesz, najpierw muszę zobaczyć bloga, dopiero potem zacznę kombinować z pytaniami. xD
      MAYA, MÓJ TY WRÓŻBITO. XDDDDDDDD

      Usuń
  4. Uważam, że wszystko nas w jakiś sposób doświadcza i sprawia, że jesteśmy tym kim jesteśmy. <-- !!! Rrrrany, jak ja się zgadzam, jak ja to często powtarzam. oi tak. zawsze jak myślę o jakiś zuych chwilach dochodzę do wniosku, że może gdybym tego nie przeżyła, gdyby to mnie nie ukształtowało, byłabym teraz jakąś głupią lalą, czy coś ;D a tak przynajmniej się lubię, nawet jeśli wybrakowaną. Wgl przeszłam przez ten wywiad jak burza, a nawet nie planowałam, ot tak zajrzałam na wywiady, o widzę że z Mayako, no to rzucam okiem... i popłynęłam i jak ja cholernie żałuję, że nie byłam czytelnikiem Zd!!!! Modlić się zacznę o czas, zeby przeczytać sobie to na spokojnie, żeby mieć taką możliwosć, bo jak o tym opowiadałaś, no to się mega, ale to naprawdę ku...źwa bardzo zaciekawiłam!! alkoholizm, molestowanie.... Oo mom, pls, mam ochotę zmolestowac Feniksa (przyjaciolka i osoba odpowiedzialna za wciagniecie mnie w naruto i wszystko inne) tysiącem wiadomości pt "ey musimy to ogarnąć, to bedzie epickie!!!". Az mi sie łapa na twarzy odbiła z takim zaangazowaniem sie czytalam :D ide wgl szukac czy coś aktywnego masz, co piszesz, no podjrałam się!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak napisały poprzedniczki, ten wywiad wiele rozjaśnił, serio!
    Byłam na Zamkniętych od samego początku, wiernie kibicowałam Mikasie i Kibie, a szczególnie Kakashiemu. I choć wiedziałam, że Mayako podchodziła do tego bloga bardzo emocjonalnie, topo tym wywiadzie dopiero zrozumiałam, jak wiele uczuć i sił włożyła w stworzenie tej historii. I choć może rzeczywiście coś gdzieś mogło być niedomknięte, to jednak uważam ze jako autorka, ktora tak bardzo poświęciła się swojemu "dziecku", ma dużą, a nwet ogromną szansę na to, by w zyciu oddać światu niesamowitą opowieść w postaci książki.

    I będę za to trzymać mocno kciuki, tak jak trzymałam przez te trzy lata. Oby tak dalej Maya!
    A co do Yakiimo, również uważam, że wywiad został przeprowadzony wyśmienicie. Ciekawe pytania które tak jak napisała Maja, zmusiły dio myślenia samą autorkę. :) Gdybym pisała, to z chęcią bym się zgłosiła. No, ale talentu nie mam hehe :D Każda z dziennikarek u was ma coś, co mocno przyciąga uwagę i chęci do rozmowy i bardzo fajnie!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te motywujące słowa. <3 Wiele dla mnie znaczą. xD

      Usuń

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: RENDER