13 sierpnia 2013

Ohayo! Mój pierwszy wywiad (z Keirą Higashiyama)

Jak w tytule, witam Was ;D Nazywam się Ahiru i od 10 sierpnia jestem stażystką na tym blogu. Mam już dla Was swój pierwszy wywiad. Mam nadzieję, że powiedzie mi się w karierze reporterki mangowej i zabawię na tym blogu dłużej niż miesiąc.
No, nie przedłużam już. Miłego czytania! ;D

Adres: http://moim-zyciem-jest-tylko-walka.blogspot.com/
Autorka: Keira Higashiyama
Kategoria: Bleach

Ahiru: Cześć! Bardzo dziękuję za zgłoszenie się do mnie! Jesteś gotowa na wywiad, czy może masz jakieś pytania?

Keira Higashiyama: Nie, nie mam żadnych pytań, możemy rozpocząć wywiad. Tylko bez trudnych pytań proszę.

A: Hah, no to dobra. Więc startujemy... Może zacznijmy od początku, czyli od tego, jak zaczęła się Twoja przygoda z Bleachem? Co Cię w nim zafascynowało, urzekło? A może jest coś, czego w nim nie lubisz?

KH: Od początku? Hmmm... <zastanawia się, popijając colę>
Wszystko zaczęło się jakieś dwa lata temu, gdy przypadkiem, szukając nowego anime do obejrzenia - już wtedy byłam Otaku -  przeglądałam ich spisy na różnych stronach internetowych. Spośród wielu japońskich tytułów, w oczy rzucił mi się jeden, właśnie Bleach. Praktycznie od zawsze lubiłam tzw. tasiemce, więc od razu włączyłam pierwszy odcinek.
Z początku fabuła mało mnie zaciekawiła i po dwóch czy trzech odcinkach zastanawiałam się, czy nie zrezygnować. Obejrzałam jednak jeszcze kilka odcinków i wkręciłam się całkowicie. Całymi dniami oglądałam kolejne odcinki i wręcz pokochałam to anime. Kilka miesięcy później zaczęłam zamawiać także mangę. Z wyczekiwaniem czekałam na kuriera - tam gdzie mieszkam nie ma odpowiedniego sklepu, więc musiałam zamawiać przez internet - i cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało upragnioną zabawkę.
Zarówno w anime jak i mandze najbardziej urzekły mnie postacie; każda inna i niepowtarzalna oraz - z czasem - fabuła.
Czy jest coś, czego w nim nie lubię? Hmmm... Najpierw nie przepadałam za jedną z postaci, mianowicie Inoue, która wyraźnie denerwowała mnie swoim "Kurosaki-kun!". Później jakoś mi to przeszło i akceptowałam te dziewczynę. Ale ciągle istnieje jedna rzecz, która w całym anime - pomijając mangę - mnie denerwuje: chodzi mi głównie o fillery, a wdając się w szczegóły, arc o Bount. Inne fillery - na przykład ten o Zmaterializowanych Zanpakuto - były w miarę ciekawe i dało się je oglądać.
Hmmm... to chyba by było tyle na ten temat... <obraca się parę razy na krześle obrotowym i rozluźnia palce rąk przed następnym pytaniem>

A: Wow, czyli droga nie była łatwa. Nie była to "miłość od pierwszego wejrzenia", jak to już w wielu przypadkach bywało, ale jak widać wciągnęła Cię w końcu dogłębnie... Ja mniej więcej tak samo miałam ze swoim ukochanym anime [uśmiecha się do swych wspomnień]. Ale nie o mnie teraz mowa, więc wróćmy do Twojego bloga... Nie, wróć. Jeszcze nie. Nim zejdziemy na temat blogosfery, chcę zadać Ci jeszcze jedno pytanie a propos początków. Jak wyglądał start Twej przygody z Bleachem już wiemy, teraz może zdradź, jakie anime było pierwsze, które oglądałaś. Kiedy to było? Rok temu, dwa? A może jeszcze w podstawówce? No i... Czy już wtedy wiedziałaś, że pokochasz mangę i anime? Czułaś, że zwiążesz się z tym tematem i zostaniesz Otaku?


KH: Zgadzam się, nie była to "miłość od pierwszego wejrzenia". Ale u mnie to norma. Zawsze z początku mało mnie coś interesuje, ale jak już się wciągnę to trudno mi odejść od laptopa... <uśmiecha się>
Moje pierwsze anime? Oczywiście, Naruto. Swój pierwszy odcinek obejrzałam w wersji polskiej, mając jakieś pięć lat. Wtedy jednak nie uznawałam tego za typowe anime, ale jako zwykłą "bajkę dla dzieci", za co teraz jest mi trochę wstyd. Dwa lata później, gdy nadawane po polsku odcinki się skończyły, a miałam dostęp do internetu, obejrzałam całą serię jeszcze raz, tym razem z napisami. Nie sądziłam wtedy, że aż tak bardzo zżyję się z anime i mangą oraz że zostanę Otaku. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero po obejrzeniu kolejnych anime (Fairy Tail, Durarara i wiele wiele innych). Wcześniej traktowałam to tylko jako zajęcie na nudę. Z biegiem czasu zrozumiałam, że byłby to dla mnie duży cios, jeśli nie obejrzałabym kolejnego odcinka albo kolejnej serii anime.
Uznaję się za typowego Otaku od trzech lat. Na szczęście, w okolicy jest kilka osób, z którymi rozmawiam o nowo obejrzanych odcinkach, więc nie czuję się jakoś specjalnie osamotniona.
I jeszcze jedno:
jestem Otaku i nie wstydzę się tego!

A: Mi też trudno odejść od laptopa, gdy znajdę jakieś dobre anime... Albo przepis, bo nad tym też długo siedzę. [śmieje się cicho]. No cóż... Naruto to chyba anime, z którym większość zetknęło się już na początku. Hm, pięć lat to dość młody wiek, nic dziwnego więc, że uznałaś to za bajeczkę. Ja miałam podobnie. [znów się śmieje] I ja jakoś nie uważam tego za wstyd. Przecież dzieci myślą różnie! To bardzo dobrze, że masz pod ręką kogoś, z kim możesz o takich rzeczach pogadać. Myślę, że wielu ludziom pozostaje tylko dziękować za wynalazek taki jak Internet. [kiwa w zamyśleniu głową]. Skupmy się jednak na rzeczy, która najbardziej mnie interesuje, a mianowicie na Twoim blogu. Skąd pomysł, by zacząć pisać, by założyć bloga? Lubisz taką robotę, ktoś Cię namówił, czy może liczysz na sławę? [uśmiecha się, szczerząc ząbki]

KH: Nie, raczej nikt mnie do tego nie namówił. Piszę, bo lubię. Tę historię po części napisałam już wcześniej, jednak przez moją nieśmiałość, zachowałam ją dla siebie. Nie jestem raczej typem osoby, która chwali się każdemu, mówiąc że ma talent do pisania, albo uważa że jej wypociny są świetne. Osobiście uważam, że to co piszę, tworzę dla siebie, a to, że opublikuję to, nie znaczy, że chce się tym pochwalić <przeklina sama siebie za zbyt dużą ilość "że" w jednym zdaniu>
Już od jakiegoś czasu zaczęłam przeglądać blogi o tematyce obejrzanych anime. Jednak blogów o Bleach'u nie było zbyt dużo, albo były zawieszone/nieaktualne. Przez kilka tygodni biłam się z własnymi myślami i w końcu postanowiłam, że jednak moje opowiadanie ujrzy światło dzienne. Na samym początku nie miałam pomysłu na żadną fabułę. Po prostu: pisałam.
Teraz raczej nie zmienię swojego nastawienia. Będę pisała, bo to lubię. Zaczęłam tę historię, to ją skończę. Na sławę nie liczę, bo wcale jej nie chcę. Jedyne, czego oczekuje na blogu, to - od czasu do czasu wystarczy - komentarze z uwagami, co jeszcze mam poprawić, a co zostawić. Oczywiście, ciepłe słowa przyjmę w każdej ilości <śmieje się, zacierając ręce i opierając o oparcie krzesła, z wyczekiwaniem czekając na kolejne pytanie>

A: Czyli, krótko mówiąc, o sławę się nie prosisz, ale jak wpadnie, to będzie miłym gościem? [śmieje się wesoło] Cóż... To faktycznie, bardzo dobre podejście! Właściwie chyba każdy tak powinien do tego podchodzić. Na pewno wtedy z różnymi innymi autorami współpracowałoby się łatwiej... Dodatkowo jestem zdania, że jeśli ktoś pisze pod publikę, to daleko nie zajedzie. Trzeba w tym znaleźć przyjemność...
A tak z innej beczki. Skąd pomysł na cytat na belce? Ma on dla Ciebie jakieś znaczenie? Czy to po prostu jeden z ulubionych fragmentów anime?
[wciska enter i spogląda w telewizor na "władcę lalek"]

KH: No cóż... <bardzo przeprasza, że wcześniej nie odpisywała>
Ja i sława? Nie, to raczej nie za dobre połączenie. Ale jeśli by wpadła, to z pewnością tylko na chwilę, bo później z moją pomocą utonęłaby w pobliskiej rzece, żeby nie zakłócać mojego spokojnego życia. <śmieje się głupkowato>
Skąd wzięłam pomysł na cytat? Hmmm... To trochę trudne do wyjaśnienia. Głównie to chodzi o to, że w całej żeńskiej części anime/mangi najbardziej lubię Rukię, więc tak mi przyszło do głowy, żeby zacytować parę jej słów. Na Bleach Wiki znalazłam kilka ciekawych cytatów i właśnie ten przypadł mi do gustu. Uznałam go za - że tak powiem - bardzo "motywujący". Tak, wiem, to trochę dziwne wyjaśnienie, ale inaczej nie da się tego wytłumaczyć - przynajmniej jak dla mnie.
Czy ma to dla mnie jakieś znaczenie? Oczywiście. Ten cytat motywuje także mnie, w trakcie pisania kolejnych rozdziałów. Za każdym razem na niego spoglądam i uśmiecham się sama do siebie, wiedząc, że nie odpuszczę i dokończę to opowiadanie - wcześniej już kilka razy chciałam je przerwać. Szczerze wątpię, żebym teraz zmieniła swoje plany. <uśmiecha się i kończy jeść kanapkę>

A: E, nie wierzę... [macha lekko ręką] Chyba siebie samej nie doceniasz, wiesz? Na pewno dobrze byś sobie poradziła jako sławna autorka bloga. Albo kilku blogów? Dobrze, że masz jakąś motywację do pisania. Miejmy nadzieję, że ten cytat nie przestanie Ci przyświecać w dalszej karierze pisarki. [uśmiecha się szeroko]. Idźmy dalej. Wiemy już, skąd pomysł na cytat z nagłówka. Teraz podobne pytanie: skąd pomysł na adres? Jest długi i złożony, ale ma konkretne znaczenie, o ile się nie mylę. Czy to też jest cytat? A może Twoja własna myśl?

KH: Skąd wzięłam pomysł? Ma on dla mnie wielkie znaczenie i jednocześnie jest to moja własna myśl. Sama nie wiem dokładnie, dlaczego wybrałam je właśnie na adres. Hmmm... Być może dlatego, że na początku istnienia bloga cytat na belce brzmiał "Życie to ciągła walka z przeszłością i przeznaczeniem". A może po prostu tak wpisałam, myśląc o fabule swojego opowiadania, które opisuje życie pewnej dziewczyny, zmagającej się z własną przeszłością i przy okazji, spotykającej swoje przeznaczenie? Teraz nie jestem w stanie dokładnie tego wytłumaczyć. Ale podtrzymuję, że jest to moja własna myśl, bo osobiście uważam, że życie jest ciągłą walką. <w zamyśleniu kiwa głową>

A: To super! Naprawdę doceniam ludzi, którzy sami tworzą tekst nadający się na jakieś motto. Nie trudno w końcu wymyślić coś w rodzaju "Rukia z Bleacha", "Życie Rukii...", tak... Takie są zdecydowanie zbyt banalne. A jeśli ktoś się postara, to od razu wygląda lepiej. Pozwól, że zadam Ci jeszcze kilka pytań. Nie martw się, już nie dużo. [śmieje się] Tylko dwa, może trzy... Zacznijmy od tego, za co lubisz główną bohaterkę swojego opowiadania. Czy masz jeszcze innych bohaterów, których lubisz równie mocno?

KH: Za co lubię Rukię? Głównie za jej nieugięty charakter i zachowanie. Często - przynajmniej według mnie - mówi w bardzo pouczający sposób (np. właśnie cytat na belce) i pomimo tego, że jest osobą o wyższym statusie społecznym, nie wywyższa się. No i oczywiście, bardzo podobają mi się jej rysunki, przedstawiające króliczki Chappy, z których chwilami chce mi się śmiać. <uśmiecha się od ucha do ucha>
Jeżeli chodzi o płeć męską, równie mocno jak Rukię lubię także Ichigo, Renji'ego i Byakuyę. Ale może nie będę rozpisywać się dlaczego, bo za dużo by tego było <śmieje się>.

A: Nieugięty charakter... Hm, chyba większość bohaterów lubianych jest za silny charakter i zachowanie. Ci milsi schodzą z reguły na drugi plan, nie sądzisz? Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że nie lubisz osób wywyższających się. Ale to dobrze, bo pewnie Ty też nie jesteś taką osobą. Ale czy mi się zdaje, czy postaci męskich lubisz więcej niż damskich? A może masz inne ulubione dziewczyny w tym anime? Opowiedz o tym trochę, bo zainteresowałaś mnie. Co Ci faceci w sobie takiego mają, że ich tak bardzo lubisz?


KH: Co oni w sobie mają? Hmmm... Ichigo lubię ogólnie za osobowość, a wdając się bardziej w szczegóły, szczerość i chęć obrony swoich przyjaciół. Jeśli chodzi o Renji'ego, to u niego cenię sobie honorowość (np. - cytuję - "Śmieciem jest ten, kto podnosi rękę na kobietę. Jeśli mam zostać śmieciem, by przeżyć... Wolę umrzeć.") oraz to, że w trakcie zagrożenia dla jego przyjaciół, nawet rozkazy przełożonych (kapitana i głównodowodzącego) potrafił odłożyć "na drugi plan". No i oczywiście swoją inteligencją, rozwala system :3
A jeśli chodzi o Byakuyę... To trochę trudno podać mi powód, dla którego go lubię. No lubię go i już. I raczej nie za to, że jest szlachcicem. Chociaż z początku miałam co do niego mieszane uczucia, widząc jak nic nie robił w obronie swojej siostry, Rukii (co prawda przybranej, ale jednak siostry) i nie chciał dopuścić, by Ichigo ją uratował. Ale z biegiem czasu wydał mi się całkiem OK.
A co do innych dziewczyn z Bleach'a... Ich lista jest bardzo długa, dużo dłuższa od postaci męskich. Jednak szczególnie mogłabym wyróżnić wśród nich: Matsumoto, Yoruichi i Karin. Lubię je głównie za zainteresowania, bliskie także mojemu sercu, no może poza Matsumoto, bo aż tak, to do alkoholu mnie nie ciągnie <śmieje się>. Yoruichi potrafi się zamieniać w czarnego kota (a ja baaardzo lubię czarne koty <3), jest według mnie miła i zawsze, jeśli tylko może, pomaga Ichigo i jego przyjaciołom. Karin zachowuje się trochę jak ja, chociaż mi to już zostało, a jej przeszło (ubiera się jak chłopak, gra w piłkę nożną i zadaje się z chłopakami). Hmmm... to by chyba było na tyle, z tego tematu... <kłania się, przez przypadek uderzając głową o biurko>
 
A: Hmm... Coś mi się wydaje, że też najprędzej polubiłabym Renji'ego i Byakuyę... Czyli, że chłopcy urzekli Cię charakterem, a dziewczyny to takie pokrewne dusze? No cóż. Można i tak. A, nie, nie. Mam jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Potem już nie będę Cię męczyć. [śmieje się]. A raczej mam prośbę. Powiedz jeszcze kilka słów o maskotce bloga. Skąd w ogóle pomysł, by blog miał swojego pupilka?
 
KH: To proste. Ten obrazek kiedyś przesłała mi przyjaciółka i bardzo mi się spodobał. Według mnie Grimmjow w formie Resulection (z pamięci chyba dobrze to napisałam) i jako chibi jest bardzo kawaii. A został on maskotką (choć początkowo miał być nią Kon), bo nie znalazłam żadnego "fajnego" obrazka z Kon'em. Tylko tak mogę to w miarę logicznie wytłumaczyć...
Czyli rozumieć mam, że to było już ostatnie pytanie?
Szkoda.
 
A: Aż tak proste? No cóż, nic dziwnego, że nie przyszło mi to do głowy. Zazwyczaj proste i logiczne rozwiązania omijają mnie szerokim łukiem, przez co zazwyczaj strasznie komplikuję sobie życie. [wzdycha] No nic. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że jakoś potwornie Cię nie zanudziłam. Sayonara!
 
KH: Nie martw się, nie zanudziłaś mnie. Wręcz przeciwnie - było bardzo ciekawie. No więc nie pozostaje mi nic innego jak się pożegnać, więc:
S-A-Y-O-N-A-R-A ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: RENDER