2 grudnia 2016

Wywiad z Yakiimo

Yakiimo jest znana z bloga Game Theory, ale aktywnie działa również
na Mangowych Wywiadach. Poznajcie ją bliżej! :)

Kaori: Yakiimo, cieszę się, że po wielu przygodach w końcu mogę przeprowadzić z Tobą wywiad. Denerwujesz się, czy może wiesz czego się spodziewać, jakie pytania padną?

Yakiimo: Hm, ja też bardzo się cieszę. Obie trochę przeszłyśmy z tym wywiadem, heh. Szczerze, sama nie wiem, co teraz czuję. Z jednej strony jestem zdenerwowana, bo to pierwszy raz, kiedy ktoś przeprowadza ze mną wywiad. Z drugiej chcę móc wreszcie odpowiadać na jakieś ciekawe, może nawet szczegółowe pytanka ;).

K.: Nie wiem, czy podołam wyzwaniu. Dawno nie przeprowadzałam wywiadów ;(. W każdym razie, powiedz, co sprowadza Cię w progi blogosfery. Jak i dlaczego pojawiłaś się w tej społeczności?

Y.: Zaczynałam chyba, jak połowa dzisiejszych bloggerowych autorów, czyli od szufladki. Najpierw pisałam tylko dla siebie, a to w Wordzie, a to w jakimś zeszycie lub na kartkach. Potem zaczęłam bardziej interesować się bloggerem. Czytałam publikacje innych autorek, czasem komentowałam, zachwycałam się ich twórczością... I pewnie byłam też troszkę zazdrosna o ich sukcesy. W każdym razie któregoś dnia pomyślałam sobie, że może ja też spróbuję. Nawet jeżeli będę nadal pisała tylko dla siebie, to i tak pozwoli mi się to czegoś nauczyć ;). W końcu wpadłam na pomysł, stworzyłam konto i od tego się zaczęło.
Na pewno dasz sobie radę z wywiadem. Robiłaś to kilkanaście razy!

K.: Teoria Gry nie jest Twoim pierwszym blogiem. Nie podołałaś wyzwaniu? Nie byłaś zadowolona z debiutanckiego opowiadania?

Y.: Rzeczywiście nie jest pierwsza :D. Zamknięcie poprzedniego bloga wynikało z braku czasu, nie potrafiłam się zorganizować, ponieważ tamten okres nie był najprzyjemniejszym w moim życiu.
I faktycznie nie byłam zadowolona z tego, co pisałam.
Potrafiłam usunąć cały rozdział napisany w Wordzie tylko dlatego, że nie podobał mi się jakiś monolog postaci xD.

K.: Nie chcę być złośliwa, ale teraz też kiepsko u Ciebie z organizacją. Ostatni rozdział był w maju i mam nadzieję, że nie z powodu jakiegoś feralnego monologu.

Y.: Nie, nie z tego powodu. Raczej przez to, że przez całe wakacje nie miałam internetu, więc napisanie czegokolwiek równało się z cudem. Poza tym przeważnie do domu wracałam po 24, więc od razu kładłam się spać xD. A teraz zaczynam nową szkołę i chociaż na początku sądziłam, że we wrześniu coś naskrobię, mocno się pomyliłam. Nauczyciele od początku dają mojej klasie w kość, nad książkami spędzam kilkanaście godzin, a kiedy mam już wolne zwyczajnie nie mam ochoty i siły patrzeć na literki :/.
Ale dodam, że skoro jutro wolne to zabieram się do pracy od rana :D!

K.: Domyślam się, że tą nową szkołą jest liceum ;). Witaj w klubie. I trzymam za słowo! :D
Piszesz w fandomie Kuroko no Basket, ale zanim o tym, chciałabym wiedzieć coś innego. Masz bądź miałaś do czynienia z Naruto? Jak oceniasz swoją przygodę z tym M&A?

Y.: Dobrze, dobrze. Trzymaj xD!
Hmm... To było moje pierwsze anime. Ostatnio spotkałam się ze sporą falą hejtu na nie, nawet ze strony ludzi, którzy jeszcze kilka miesięcy temu z błyskiem w oku opowiadali mi o walce Sasuke i Itachiego. Jednak osobiście mam gigantyczny sentyment do tego M&A. Lubię większość postaci, a nawet jeśli jakaś mi zawadza to albo się do niej przekonuję po pewnym czasie, albo zwyczajnie ją ignoruję. W tym anime podoba mi się klimat - niby walki, treningi, zabijanie, a jednak mamy do czynienia także z uczuciową stroną postaci, co uwielbiam :P.
Bywają tam momenty, kiedy klnę i drę się, jak na jakimś meczu, kibicując Naruto, żeby komuś dokopał, ale czasami zdarza mi się również płakać.
I właśnie to sprawia, że nie dam się odciągnąć od tego anime. Będę przy nim trwać do ostatniego odcinka, jaki się pojawi xD.

K.: Zazdroszczę Ci, bo choć sama mam sentyment do Naruto, to niestety, utonęłam  się w morzu fillerów. W takim razie dlaczego na blogu piszesz fan fiction o Kuroko no Basket?

Y.: A dlatego, że kocham koszykówkę. Znalazłam to anime, szukając czegoś o sporcie. Obejrzałam trzy pierwsze odcinki i umarłam ze znudzenia. Potem KnB zaczęła oglądać moja przyjaciółka. Wyprzedziła mnie o kilka odcinków i przy każdej możliwej okazji spojlerowała i opowiadała o bohaterach: jacy to oni się są słodcy i cudowni, i ja to ona chciałaby tak cholernie dobrze grać w kosza. W końcu siłą mnie zmusiła, włączyła odcinki i spędziłyśmy cały dzień nadrabiając to, co jak się okazało straciłam. Bardzo polubiłam Kuroko no Basket, stało się moim ulubionym anime, chociaż nie powiem, iż nie ma ono wad. Właśnie od niego zaczęła się moja przygoda z amatorskim graniem w kosza!
W międzyczasie wymyślałam kilka opowiadań z udziałem bohaterów KnB. Potem dodałam do tego wszystkiego Natsu i Midori.

K.: Chcesz mnie nauczyć grać w kosza? Zapłacę Ci moją bezcenną wdzięcznością :).
Napisałam, że piszesz w fandomie Kuroko no Basket, ale przecież Teoria Gry jest cross overem i pojawiają się w niej również postacie z Naruto. Mój błąd, najmocniej przepraszam! Skąd więc pomysł, by wrzucić w opowiadanie bohaterów M&A Kishimoto?

Y.: To ja będę niezmiernie wdzięczna, jeśli przyjmiesz mnie na swojego trenera, hehe :*. Spokojnie, spokojnie. Brakowało mi bohaterów. Wszystko sobie zaplanowałam, analizowałam charaktery poszczególnych postaci. Zastanawiałam się, co się stanie jeśli za mocno ich zmienię i doszłam do wniosku, że ten zabieg może nie wypalić :d. Potem wpadłam na pomysł cross overa. Jakoś tak Madara bardziej pasował mi do roli zabójcy niż Aomine czy Kagami xD.

K.: W takim razie naucz mnie grać jak Kuroko i będę zadowolona. Ani mi się waż robić z Kagamiego czarnego typa!
Chinatsu jest główną bohaterką. Co możesz o niej powiedzieć, oprócz tego, że lubi pakować się w tarapaty?

Y.: Jest trochę taka, jak ja. Mimo młodego wieku cholernie dużo przeszła. Może się wydawać, że ludzie pozbywają się przeszłości, a to chodząc na terapię, a to otwierając się na ludzi, ale czegokolwiek nie zrobiłaby Natsu przeszłość pozostaje gdzieś tam w głębi jej duszy, sprawiając, że mimowolnie każdego dnia zakłada maskę kogoś, kim nie jest. Kaminaga tylko z pozoru jest silna. Jej największą wadą jest to, że na siłę próbuje udowodnić nie tyle, co światu, ale sobie, że może i potrafi więcej, że nie potrzebuje ludzi, by być w pełni szczęśliwa. Prawda jest taka, że brakuje jej normalności i bliskości. Za każdym razem, gdy dostawała namiastkę życia nastolatki z normalnej rodziny działo się coś złego, po czym była wykluczana z grupy. Właśnie takie wydarzenie zapoczątkowało całą historię. Dziewczyna czuje się zdradzona, oszukana, jest przerażona tym, jak szybko stworzyła więzi z drużyną Seirin; pozwoliła Midori na uratowanie jej, rzuciła uliczne życie, a obecnie wylądowała z niczym. Dlatego postanowiła wrócić do czegoś w czym - jak sama uważa - jest najlepsza - w byciu złym człowiekiem, typem dziecka z ulicy.
Postanowiła robić, to co kocha, ale jak sama mówisz, ciągle pakuje się w tarapaty. Sporo ją ominęło, co skutkuje tym, że nie jest do końca przygotowana na nadciągającą burzę. Wcześniej Konan chroniła ją przed niebezpiecznymi zadaniami, teraz między nią a szefem nie stoi nikt, więc czy to jej się podoba, czy nie będzie musiała wykonywać swoje obowiązki.

K.: Brzmi zachęcająco. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału! I kolejnych xD.
Czy Natsu będzie miała swojego księcia na białym rumaku, który zapewni jej bliskość i ochronę?

Y.: Oh, jestem fanką romansów, ale nie takich znowu zwyczajnych. Możesz się domyślić, co to oznacza. Chinatsu nigdy nie miała wzorca prawdziwego związku, dlatego wchodząc w bliższą relację z mężczyzną staje w obliczu nieznanego. Zdradzę,  że przez jej życie przewije się kilku facetów, którzy będą coś wnosić, zabierać, to zależy od postaci... I nastroju autorki xD.

K.: Napisz to w końcu. Napisz i przestań mnie kusić :(.
Midori jest, bądź też była, przyjaciółką Kaminagi. Ich relacja ulegnie polepszeniu czy spaliły już za sobą wszystkie mosty?

Y.: Ich relacje pogorszyły się głównie za sprawą Konan. Ta zaciągnęła Kaminagę do "innego świata" powodując jej odsunięcie się od Midori. Natsu stała się bardziej wycofana, a jednocześnie wzbudzała większą niechęć w ludziach. Midori wówczas zaangażowała się w życie szkolne, stała się popularną koszykarką. W wyniku niefortunnego przypadku musiała poprosić Chinatsu o pomoc. Wtedy udało im się odbudować swoją relację, zaczynały od nowa się poznawać; Midori była bardzo cierpliwa, opiekowała się Chinatsu, jak młodszą siostrą. Jednak teraz zupełnie się od siebie odsunęły, ale ich relacje gdzie nie gdzie przypomina tę Naruto i Sasuke. Mimo odległości, braku rozmów wciąż łączy ich szczególna więź - Chinatsu mimo złości na przyjaciółkę jest wdzięczna za to, że Midori ponownie dała jej szansę, dlatego niepokoi się o dziewczynę, widząc, że ta nie jest sobą. Midori ma podobnie, nadal kocha Natsu, nawet jeśli ta popełnia błąd za błędem. Trzeba też wziąć pod uwagę to, że Midori została w pewien sposób wciągnięta w życie ulicy. Być może to pomoże im się do siebie zbliżyć.

K.: Skoro już jesteśmy przy bohaterach, to zapytam jeszcze, którą męską postać z Teorii Gry lubisz najbardziej i dlaczego?

Y.: OOOO MATKO *_*
Chyba nie jestem w stanie się zdecydować...
Każdy z nich ma to, c o ś.
Sasori to typ niedostępny, którego nie łatwo rozgryźć, właśnie dlatego jest taki pociągający xD. Znowu Madara to głośny buntownik, zawsze ma ostatnie słowo, nie boi się prowokować :d. Zaś Naruto gra tutaj niepozornego, ale utalentowanego chłopaka, który wbrew pozorom nie jest takim niezdarą za jakiego uchodzi, Nie jedno nam jeszcze pokaże.
A jeżeli chodzi o ulubioną postać, to póki co jest nią... Madara! Tak wiem, to dziwne, bo było go mało, ale stawiając na swój wybór kieruję się tym, co pojawi się w przyszłości.

K.: Mogę mieć nadzieję, że w opowiadaniu pojawi się reszta klanu Uchiha? Mam na myśli Itachiego <3.

Y.: Tak, otworzyłam bloga, dlatego podglądając zakładkę "Bogaterowie" możesz zobaczyć, kto jeszcze się pojawi. Zdradzę, że dla tego pana, to jest Itachiego, zaplanowałam specjalną rolę, która będzie miała wpływ na przyszłe postrzeganie świata przez Chinatsu.

K.: Właśnie jeszcze do tej zakładki nie dotarłam... Jeszcze XD.
Tworzysz długie, rozbudowane i dokładne opisy, które czasami wydają się ciężkie i męczące. Nie boisz się, że odstraszysz tym jakiegoś czytelnika?

Y.: Hm, myślę, że wynika to z tego, iż tak naprawdę dopiero się uczę, więc popełniam błędy, chociażby takie, jak zbyt długie opisy. Jednak pamiętajmy, że style pisania są różne. Wystarczy zestawić ze sobą jakieś dwie książki i od razu widzimy, że w jednej autor używa więcej dialogów, a w drugiej przeważają opisy, czasem wyjątkowo żmudne. Być może mój styl kogoś przyciągnie .

K.: Nie masz się co martwić. Twoje opisy nie są znowu tak okropne i męczące, jak Sienkiewicza, choć i one nie są do końca złe :).
Blog o koszykówce zobowiązuje do tego, by pojawiały się jakieś rozgrywki i mecze. Pisanie tego typu rzeczy sprawia trudności? Wzorujesz się może na czymś?



Y.: Rzeczywiście jest to trudność. Zaczynając coś takiego czuję się, jakby pokonywała ogromną przepaść. Z jednej strony widzę wszystko oczami wyobraźni, ale ciężko mi ubrać cokolwiek w słowa, bo mam świadomość, że nie każdy zobaczy to, co ja, choćbym nie wiem, jak dokładnie opisywała każdą akcję poprowadzoną na boisku.
Wzoruję się głównie na tym, co sama przeżywam grając ;). Moja fotograficzna pamięć pozwala mi zapamiętywać to, co widziałam w wykonaniu innych gracz, z którymi miałam styczność. Wykorzystuję to w czym sama biorę udział, ale czasami zdarza się, że gapię się na chłopaków grających w uliczną, analizuję ich ruchy i przelewam to na papier.

K.: Rozumiem. Pozwolę sobie na małą dygresję. Oglądasz mecze koszykówki w telewizji? Masz drużynę, którą darzysz szczególną sympatią?

Y.: Oglądam, jak najbardziej. Myślę, że Golden State Warriors skradli sobie moją sympatię.

K.: Na blogu pojawiają się też cytaty Michaela Jordana. Ujął Cię swoją grą, osobowością... ?

Y.: Bardziej tym, co osiągnął. W końcu nie trzeba być znawcą koszykówki, żeby rozpoznawać postać Jordana. Faktycznie teraz nie gra; nie pozwala mu na to wiek, ale mimo wszystko jego sława nie dobiegła końca, jak to czasem bywa w przypadku i najbardziej utalentowanych sportowców. Myślę, że bez jego poświęcenia dla koszykówki oraz wiary we własne możliwości nie byłoby tego wszystkiego, czym może się obecnie pochwalić :d.

K.: Trzeba przyznać, że koszykówka to niecodzienna pasja, jak i motyw przewodni opowiadania. Potrafiłabyś zrezygnować z gry lub pisania o niej?

Y.: Gdybym miała wybierać między rezygnacją z grania a pisania o koszykówce... Zdecydowanie rzuciłabym w cholerę to całe blogerrowanie... Ponieważ mogłabym pisać o innych rzeczach xD. Koszykówka nie była ze mną od początku. Pojawiła się w momencie, kiedy nie było ciekawie, po takiej okropnie długiej burzy, gdy nadal odczuwałam jej skutki. Wchodząc na boisko mogłam zapomnieć o wszystkim, co mnie do tej pory nękało. Mogłam wyżyć się fizycznie używając do tego uroczego trójkącika: ja, piłka, obręcz, haha xD.
Pamiętam, że raz tak się zawzięłam, że aż przeciążyłam mięśnie nogi. Znajomi musieli mnie tachać do domu. To było dziwne uczucie. Robisz krok lewą nogą - jest okey, przenosisz ciężar ciała na prawą, a tu lecisz sobie na bruk i to nie wiesz dlaczego xD.
Nic dziwnego, skoro grałam przez 6 godzin xD.

K.: Mam nadzieję, że dostałaś nauczkę na przyszłość XD. A z blogowania nawet nie próbuj rezygnować! Wywiady potrzebują bety :D.  Swoją drogą, jak to się stało, że oprócz pisania zajmujesz się też betowaniem?
Y.: O kurdę, to chyba najgorsze pytanie! Nie no żarcik xD. Każde twoje pytanie było bardzo fajne <3.  Któregoś dnia weszłam na Wywiady, z czystej ciekawości, bowiem ukazał się wywiad z którąś z moich ulubionych autorek, niestety nie pamiętam jej blogowego pseudonimu ;__;. Wtedy zauważyłam, że szukacie bety. Pomyślałam "hej, może ja się nadam? Umiem ortografię i w ogóle". Potem odkryłam, że mega mnie to relaksuje, takie przeglądanie czyiś odpowiedzi :d!

K.: Nie sądziłam, że za Twoim betowaniem na Wywiadach kryje się taka historia :d. Nie wiem, z której strony betowanie jest relaksujące XDDD. Ja nie cierpię ortografii.

Y.: Nie zaprzeczę, czasem bywa męczące, szczególnie, kiedy ktoś odpowiada w jakiś rozprawach zamiast w kilku zdaniach xD. Albo zaczyna spojlerować, co powinno być surowo zabronione. Można zdradzić jakiś szczegół, ale nie bawmy się we wróżki i nie przewidujmy przyszłości xD.
Ja nie lubię tylko gramatyki. Resztę opanowałam w podstawówce, haha xDDD.

K.: Musiałaś być genialnym dzieckiem.
Chętnię spełnie Twoją '''prośbę'' o szczegółowe pytania, jaka pojawiła się na początku. Czy lubisz wszystkich bohaterów z Teorii Gry? Może jest ktoś kogo wcisnąłaś do opowiadania, żeby fabuła miała sens?

Y.: I TAKIE PYTANIA TO YAKIIMO LUBI XDDD. W każdym razie trochę się tutaj rozpiszę. Jeżeli chodzi o lubienie, to mam mieszane uczucia, co do Sasoriego. Czasem denerwuję się na niego, kiedy piszę o nim, jako o szarmanckim i opiekuńczym facecie, a tu nagle w głowie pojawia mi się jego przyszła wizja. Od razu wtedy kasuję słodkie dialogi i zastępuje je bardziej dwuznacznymi, żeby jego osoba nie była do końca rozszyfrowana przez czytelnika, postrzegana tylko, jako książę w czerwonym samochodzie xD. Zdecydowanie nie przepadam z Nashem. O tak, on sporo namieszał, a na tym się nie kończy.
Moim zdaniem autor czasem musi nastawić się negatywnie do kreowanej przez siebie postaci. Da to mu większy wachlarz możliwości. Inaczej opisujemy mordercę, gdy jesteśmy przeciwni temu, co robi. Łatwiej jest mi się wczuć w myślenie Chinatsu, które brzmi "zabiję tego gnoja". Nie odczuwam wówczas straty po śmierci postaci xD.

K.: Nie uśmiercaj nikogo przystojnego, proszę... ;(. To jest właśnie kobieca logika.
Hm, a jak łączysz ze sobą pisanie i betowanie?

Y.: O cholerka *przegląda listę osób do zabicia*, no z tym to może być wyjątkowo ciężko, hehe. Betowanie nie zajmuje mi dużo czasu. Ostatnio właśnie długi czas niczego nie sprawdzałam, zaraz wyjdę z wprawy xD. Najlepsze jest to, że często u siebie nie widzę popełnianych błędów, haha. Z pisaniem idzie mi dobrze. Mam już ponad połowę rozdziału i zaskoczę cię - składa się w większości z dialogów, a nie nędznych opisów xDD.

K.: Ale ja nie mówiłam, że są nędzne XD. Mam nadzieję, że wiesz, iż ktoś będzie musiał zbetować ten wywiad :D. Powoli musimy kończyć, ale może chciałabyś coś jeszcze dodać?

Y.: Hm, bardzo dziękuję ci za ten wywiad. Był super doświadczeniem i inspiracją do tego, żeby nadal trwać na blogerze, nawet jeżeli czasami jest źle, właśnie dla takich fajnych momentów xD. Jeny, jakie to było głębokie, haha. W każdym razie pozdrawiam wszystkich, którzy to czytają. Cieszę się, że zaglądacie na Wywiady :3.


K.: Również dziękuję :). Powodzenia w pisaniu, kochana!

_________________________________
W kalendarzu grudzień, śnieg spadł i zamienił się w błoto... Typowa polska zima. XDD
Małymi kroczkami zbliżają się święta. Kto się cieszy? Ktoś w ogóle czuje
przedświąteczną magię?

3 komentarze:

  1. A tak naprawdę Yakiimo jest czarna, chodzi z blinem i bije mnie piłką do kosza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem czarna (no chyba, że modlę się z Hidanem do pana Jashina, zanim jebnę cię piłką) xD.

      Usuń

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: RENDER