Niezwykle pozytywna, pełna energii i utalentowana Adriemmer R jest moją kolejną ''ofiarą''.
Zapraszam do wywiadu z autorką bloga Ja, Eidori :) !
Kaori: Cieszę się, że w końcu udało nam się zmobilizować i umówić na wywiad. Jak samopoczucie, Adriemmer? Denerwujesz się?
Adriemmer R: Ja też! Mam cieplutkie żarełko pod nosem, więc to warunki idealne, dlatego o stresie nie ma mowy.
K.: Świetnie, w takim razie przygotuj się na ostrzał pytaniami z mojej strony XD. Na początek opowiedz mi o sobie. Kim jesteś? Co lubisz robić?
A.: JESTEM GOTOWA. A więc, jestem już stara, ale moja nadpobudliwość na szczęście na tym nie straciła i jestem ciągle baaaaardzo energiczną osóbką. Studiuję i zamierzam zaprzątnąć sobie głowę kolejnym kierunkiem, mimo że obecny wyssał już ze mnie trochę życia i doszczętnie poszarpał nerwy. Za dzieciaka robiłam wszystko, co tylko się dało, ale życie zweryfikowało kilka spraw - na przykład to, że kompletnie nie umiem rysować XD. ZUPEŁNIE. Została mi za to miłość do muzyczki i tym sposobem powiem od razu, że przede wszystkim lubię śpiewać, w zasadzie KOCHAM TO, no i odgrywa to znaczącą rolę w moim życiu. Poza tym zawsze marzyłam, aby płynnie grać na pianinie i jakoś wcielić w swoje życie minimalnie kwestię aktorstwa, ale to z tej półki „chcę, ale nic nie robię w tym kierunku” <3. Właśnie! Jestem leniwa, ale uwielbiam mieć dużo na głowie. Uwielbiam jeść i jem dużo, w szczególności tego słodkiego. Lubię ciepło, bo jestem strasznym zmarzluchem, lubię letnie wieczory, noce, dnie, lubię wysiłek, lubię moje małe, ukochane miasteczko i spotkania z moją ukochaną ekipką. No i wkręciłam się w blogowanie, nie można tego pominąć!
K.: Również uwielbiam śpiewać, ale nie bardzo mi to wychodzi XD. Napisałaś, że lubisz mieć dużo na głowie. Jak znajdujesz czas na swoje zainteresowania? Posiadasz hobby?
A.: Oj, wiesz, też nie deklaruję, że dobrze mi to idzie XD. W sumie to chyba przyzwyczaiłam się do tego, zawsze robiłam wszystko na ostatnią chwilę, potem na przysłowiowe „na łeb na szyję” i przywykłam do takiego funkcjonowania w stresie. Z drugiej strony wiem, że nienawidzę rutyny, wyniszcza mnie, zresztą jak pewnie każdego, więc zawsze, zawsze wybiorę to pierwsze. A hobby pokrywa się idealnie z tym, co wymieniłam w wiadomości wyżej. Jedzenie też bym do tego zaliczyła.
K.: Jak wkręciłaś się w świat M&A? Czy jakaś znajoma osoba podsunęła Ci pod nos odcinek kreskówki?
A.: Szczerze mówiąc - chłopak. :-d I zaczęło się właśnie od Naruto. I to dość niedawno, bo niecałe dwa lata temu, w jakiś sierpniowy wieczór puścił odcinki walki z Haku i Zabuzą, bo on sam, urwał kilka lat wcześniej akcję na Shippudenie i postanowił obejrzeć wszytko od początku. W między czasie puścił mi też Death Note’a, i uważam, że to świetne anime, ale samo z siebie by mnie nie wciągnęło. Nie pamiętam dokładnie, skąd potem moja chęć na włączenie Naruto ot tak sobie. Wiem za to, że cała seria Naruto to idealnie mój pierwszy rok studiów - od października do czerwca, a pierwsze zajęcia z anatomii roślin to ich koniec i szybki powrót do mieszkania i odpalenie odcinka. Zakochałam się po uszka! Poza tym uwielbiam też Bleacha, choć aktualnie stoję w miejscu, ale to bardziej z braku czasu. I to chyba tyle z moich przeżyć dotyczących M&A, ale to chyba dlatego, że jestem w tej kwestii jeszcze dość świeża.
K.: Czy to za sprawą chłopaka natknęłaś się na fan ficki? Jak wciągnęłaś się w blogowanie?
A.: No cóż, chyba nie potrzebowałam już niczego więcej - wyprzedziłam go o jakieś 200 odcinków i narzekał, że zrobił ze mnie potwora. I miał trochę racji, bo maniaczyłam obrazki, filmiki i inne takie, które wypełniały mi niedosyt po kończącej się fabule. Nie wiem, czy zaczęło się od ogólnej chęci pisania jakichś niedopowiedzianych wątków czy konkretnie od Itachi'ego i Eidori, która powstała w mojej głowie dobre trzy miesiące, jak nie więcej, przed samym zabraniem się za pisanie. W końcu uległam, usiadłam sobie na działeczce i zaczęłam notować w zeszycie. I śmiałam się, pisząc "Tsunade" i "Wioska Liścia" i nie wierzyłam, że to robię. Dopiero kilka dni później wpadłam na ff, wystukując je sama z siebie w google. Wystarczył mi jeden dzień porozglądania się po blogach i wiedziałam, że pisanie na kartce mi nie wystarczy.
K.: Rozumiem. Miałaś już doświadczanie w pisaniu, gdy zaczynałaś z ff o Naruto?
A.: W podstawówce chodziłam na kółeczko do kochanej pani z polskiego i kleiłam wierszyki. W gimnazjum przeszło na opowiadanka i je chyba najbardziej pamiętam, haha. Skrajne fantasy, jakieś moce, trochę śmiesznej akcji, no i oczywiście wplecione lovestory (w ogóle się nie zmieniło jak widać, zero ewolucji w tym przypadku). W liceum przeskoczyłam na krótkie, złote myśli, no a teraz to. Właśnie mi uświadomiłaś, że ilekroć zmieniam szkołę, zmienia się też moja forma pisania, ale towarzyszy mi cały czas <3.
K.: W życiu trzeba próbować wszystkiego. Co Cię urzekło w Itachim? Dlaczego jego wybrałaś na ukochanego Eidori?
A.: W zasadzie to całokształt. Jego opanowanie i spokój, którego mi tak bardzo brakuje, HEHE. Szukanie odpowiedzi na nurtujące go pytania, bezinteresowna miłość do braciszka, zdolność do poświęcenia i jego wytrwałość w tym, bo przecież nie zmienił się do samego końca - kosztem własnego życia i ponoć wyjątkowego talentu. Poza tym, jestem fanką urody Uchihów (i tu podziałała na mnie słabość do chłopców o nieco dłuższych włosach, nic z tym nie zrobię ), ich wrodzona tajemniczość, no i ten intelekt, mrr. Jest to chyba jakaś moja reguła, bo zaraz po nim znajduje się Kakashi, a po nich dłuuugo nikt. Ale nie chodzi tu jedynie o smutną przeszłość - jest sporo cech, które poza tą jedną ich łączą, między innymi chyba coś, co cenię ogólnie w ludziach. Wiem to, bo widzę, że kręciliby mnie tak czy siak, ech. Jeśli chodzi o Eidori to właśnie ona powstała z myślą o nim. Powstała, bo Kishi nie dał mu nikogo, więc ja dałam mu miiiiłość! Szybko zaczęły mi się rodzić pomysły, którymi nawet siebie zaskakiwałam. Uznałam to też za jeden z najlepszych sposobów na uzupełnienie informacji zza życia w Akatsuki o nim, których mi osobiście bardzo brakowało.
K.: Nie bałaś się, że wplatając opowiadanie w konkretne momenty z życia Itachiego zepsujesz coś albo, co gorsza, pominiesz ważne wydarzenie? Jak bardzo trzymasz się kanonu?
A.: W sumie nigdy o tym tak nie myślałam. Może prędzej, że coś pominę, ale nie, że zepsuję - w końcu wszystko można przypisać temu, że to fanfick i mogę niektóre rzeczy zmieniać pod siebie. Choć jest akurat jedna kwestia - Shisui. Przewaliłam pół internetu, by dowiedzieć się o nim więcej, ale na marne. Nie raz natknęłam się na to, że był starszy, ale było to niepotwierdzone, do tego druga opcja wydawała mi się wygodniejsza, że zdecydowałam się na nią. Dobrym źródłem okazały się być fillery, ale było to już po zakończeniu jego wątku. Chyba tego najbardziej żałuję póki co. Ale pewnie jeszcze kiedyś do tego wrócę i w miarę możliwości pozmieniam to i owo. Tak samo jest z resztą - jeśli czegoś nie wiem albo nie jestem pewna, szukam informacji. Zdarzało mi się liczyć lata, zwracać uwagę na pory roku, czytać dokładne opisy technik i jeszcze kilka innych drobiazgów, żeby dało się wyczuć efekt połączenia z kanonem.
K.: Zdarzało Ci się wzorować na innej blogerce/blogerze pisząc opowiadanie? A może historia jest w całości Twoja?
A.: Tak jak mówiłam - pomysł powstał dużo wcześniej niż sam blog, przyszłam tu i zaczęłam się jedynie rozglądać, poznawać. Jakby nie patrzeć, zwracałam głównie uwagę na tematykę SasuSaku, więc też nieco inny klimat. Sama skupiam się na owej dwójce i moim zdaniem opowiadanie jest ubogie w wątki poboczne, więc nie wiem, czy jest coś, czym mogłabym się sugerować, jeśli chodzi o inne blogi. Bo myślą przewodnią i najważniejsze wydarzenia mam od samego początku w paluszku. Wiem za to, że na podstawie innych blogów nauczyłam się wprowadzania akcji, dialogów, bo sama właśnie to najbardziej lubię czytać.
K.: Rozumiem, rozumiem :). Co masz na myśli mówiąc, że masz wydarzenia w małym paluszku? Zapisałaś wszystko w zeszycie podczas pisania na działce?
A.: Haha, na działce <3. Nie, nie, mam po prostu zaplanowany główny wątek, bo wiadomo, te poboczne przychodzą, odchodzą, ulegają modyfikacjom. Wiem po prostu, czym mam się kierować, jak rozwijać akcję, kiedy nastąpi kilka kluczowych wydarzeń i takie tam. Nie udało mi się niestety wybiec z rozdziałami do przodu, dodaję je na bieżąco.
K.: Właśnie zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało z tą działką ;-;. Wielu autorów ma problem z weną. Jak jest u Ciebie? Gdzie szukasz natchnienia? A może nie musisz go szukać?
A.: Z tym bywa różnie. Czasami napiszę część następnego rozdziału podczas pisania bieżącego, czasem po dodaniu rozdziału mam ustój i wznawia się wtedy, kiedy poczuję, że wypada dodać kolejny, a czasami powolutku uzupełniam treść, jednego dnia postanawiam przysiąść, poprawić wszystko i dodać. Przestałam też uważać wenę za niezbędną - kiedy mam ochotę to po prostu siadam i piszę, więc to w jakiś sposób też można byłoby nią nazwać. Z drugiej strony tylko niekiedy czuję, że tak sobie „płynę”, nie muszę za bardzo nad niczym zastanawiać i do tego piszę strasznie dużo w bardzo krótkim czasie, a i z efektu końcowego jestem zadowolona. Ostatni raz złapało mnie o drugiej w nocy, zaledwie trzy dni temu i nie mam pojęcia, kiedy znowu dostąpię tego zaszczytu.
K.: Mam nadzieję, że już niebawem pojawi się rozdział, bo czekam na niego z niecierpliwością. Odnoszę wrażenie, że w blogosferze jesteś znana jako autorka bloga o Ja, Eidori, mimo że piszesz również inne opowiadania. Przeszkadza Ci to? Zdarza Ci się porównywać popularność swoich opowiadań?
A.: Haha, leży napisany w ponad 1/3 i czeka, aż go ruszę :-d. W zasadzie to nie mam pojęcia, po czym ludzie mnie kojarzą, ale jakby nie patrzeć to w JE angażowałam się dotychczas najbardziej, w sumie do tego jest najstarszy ze wszystkich, więc to chyba nawet normalne. I nie, zupełnie mi to nie przeszkadza, a wręcz chyba nawet zupełnie na odwrót. A jeśli chodzi o porównywanie - no jasne. Porównuję nie tylko i swój wkład, i zaangażowanie w poszczególne blogi, ale i opinie ludzi, postrzeganie przez czytelników różnych spraw - czy to sposobu pisania, czy jakiejś akcji, potem mielę te informacje w głowię i wprowadzam je w życie. Toć te blogi to jak dzieci!
K.: Hahaha. Bardzo grzeczne i ładne masz dzieci XD.
A.: Prawdę mówiąc na początku kierowałam się tym, że wiele razy widziałam obrazek przy którym przeszła mi myśl „ z tego byłby śliczny szablon”, zapisywałam je sobie i trzymałam, żeby to kiedyś zrobić. To sytuacja mnie przycisnęła, żeby w końcu się do tego zabrać i tak oto nad tym ślęczę. Ale nie pamiętam, co na samym starcie szło mi tak kulawo, jak to XD. Tym bardziej, że nie mam i nie miałam żadnych planów odnośnie szablonowania. Twoim pytaniem może trzeci raz przechodzi mi to przez myśl, ale nie nastawiam się na to. Myślałam raczej o wykorzystaniu tych obrazków, które czekają na mnie w tym folderze i którym obiecałam szlachetne wykorzystanie, ale pewnie gdyby ktuś kiedyś się do mnie z tym zwrócił, pewnie byłabym strasznie ucieszona. A nawet jeśli wszystko to miałoby ulec zmianie w czasie, to przede mną jeszcze dłuuuuga droga, kto wie, jak będzie mi to szło w przyszłości. :D
K.: Na koniec wywiadu masz możliwość napisania kilku słów od siebie. Co chciałabyś przekazać czytelnikom?
A.: Czytelnikom? Że są. Że czytają, tym bardziej, kiedy komentują (każdy piszący wie, jak to działa). I jeszcze raz za to, że są. W sumie wszystko w dużej mierze to dzięki nim, bo należę niestety do tego grona osób, które potrzebują czyjejś aprobaty, by iść z czymś dalej. Więc ukłony wdzięczności po raz wtóry. A Tobie, kochana Kaori, za wytrwałość i cierpliwość w przeprowadzaniu pewnie najdłużej ciągnącego się wywiadu w twoim życiu! Mam nadzieję, że nadal choć trochę mnie nie nienawidzisz.
K.: Nienawiść jest bardzo negatywnym i złym uczuciem i jeśli już kogoś nią darzę to na pewno nie Ciebie :). Również dziękuję za wywiad, kochana. Rozmowa z Tobą to czysta przyjemność <3.
_______________________________
Wracamy z publikowaniem wywiadów! Cieszy mnie, że blog
wraca do żywych, a to wszystko dzięki Wam.
Buziaczki! ;3
Wracamy z publikowaniem wywiadów! Cieszy mnie, że blog
wraca do żywych, a to wszystko dzięki Wam.
Buziaczki! ;3
Boże, jak mi głupio. Jak mi źle. Po tak długim czasie dopiero zrozumiałam, że w linku bloga jest Ja Eidori a nie Jaeidori. Tyle czasu dodaję nowe rozdziały na LP, czy same blogi zarówno tak jak i na ŚBN, gdzie pojawia się chyba ten sam błąd. Byłam święcie przekonana, że to jakieś egzotyczne słowo.
OdpowiedzUsuńTak bardzo przepraszam Adriemmer! Obiecuję poprawę i będę ganić innych za ten karygodny błąd! ;__;
XDDDD a ja nawet nie pomyślałam, że ktoś może brać to za jedno xD Z kolei dzięki temu nauczyłam się wrzucać myślniki do adresów, które zauważyłam dopiero później u większości blogów i którego wcześniej sobie pożałowałam (z kompletnej niewiedzy i nie wiem, znając życie coś mi w nim wtedy przeszkadzało :-/) ALE DZIĘKUJĘ, na pewno będę szczęśliwsza *___*
Usuńa ten wywiad, aaasz, trochę boję się przypominać sobie co pisałam, przecie to kawał czasu XD